czwartek, 30 czerwca 2011

22/06/2011

Zakończenie kursu angielskiego. Fajnie było znów sobie pochodzić do szkoły, tyle że bardziej na luzie :))
Trochę mi się będzie tęsknić za Ireną,- stojącą obok Anais - najbardziej równa osoba z kursu.

Ale po kolei :
od lewej :
Moja skromna osoba
Anais - Francja
Irena - Polska - mieszka z 2 dzieci i z mężem , który pracuje w fabryce.
Radek - Czechy - Au pair boy
Ewa - Polska - to co baba miała wyczucie stylu to koniec. Ciągle nosiła kabaretki i spódnice, a boyfriendów to zmieniała chyba co miesiąc.. Baba mająca 52 lata.. pracuje w fabryce, rozwódka z dziećmi mającymi swoje dzieci.. -,-
Sharon - UK - nauczycielka - kocham ją! Jest starsza osobą, ale ma genialne poczucie humoru, i potrafi genialnie opowiadać śmieszne historie z jej życia, na kazdej lekcji płakałam ze śmiechu ;)
Dawid - Polska - Pracuje w fabryce, mieszka z narzeczoną w sierpniu bierze ślub w PL
Sylwia - Polska - rozwódka, mieszka wraz z dwoma synami, (po ciężkim okresie gdy musiała zapie** w niemczech zeby utrzymać rodzinę,w końcu ułożyło jej się w UK) - jeden w moim wieku nawet, kobieta zmienna jak pogoda w UK, wystarczy że coś sobie uduma i tak musi być :) ale lubiłam ją. gadała z sensem.
Jenna - Chiny - prowadzi z mężem chińską restauracje, mieszka w UK 6 lat, i nadal nie może nauczyć się angielskiego.
W klasie jeszcze miałam Polke - Maję,Polkę - Joannę - również rozwódkę z synem w moim wieku ;],  i kobietę z Pakistanu - Fuzję


Oczywiście chyba nie muszę mówić jak wkurzające było mieć w klasie tylu rodaków ...

Wraz z zakończeniem szkoły zakończyły się moje egzaminy , mam nadzieję zę zdałam jak nie to sie potnę :P Wyniki końcem lipca.

19/06/2011

Pojechałyśmy z Anais do Oxfordu, biedna, nie miała żadnych zdj. z Oxfordzkimi miejscami, więc wybrałyśmy się na całodniowy maraton. Niestety mnie co chwila kusiły sklepy, gdyż zaczęły się wyprzedaże! Jaa koniec, chyba sie stałam zakupoholiczką wyprzedażową :D Poszłyśmy też do fajnego pubu na burgera xD
Dzień jak zwykle udany, bo z nią weekendy były genialne!!










11.06.2011

Pożegnanie Ellen - definitywne, gdyz po upływie czasu mogę rzec że chyba o mnie zapomniała, ale tak to już jest ze znajomościami zawartymi na taki okres czasu jak kilkanaście miesięcy... nieważne.


Po wypadzie do Londynu w sobote, tego samego wieczora udałyśmy sie koło 11 do Oxfordu pożegnac godnie Ellen, była to jej ostatnia sobota w UK. Najpierw by to uczcić trzeba było znaleśc pub, w którym cała reszta już była od 8.. yy, miałyśmy problemy, ale znalazłyśmy. Wypiłam kilka piw, i jakiegoś drinkacza w sensie, wyglądał jak shot, ale to co był skubany mocny...

Poznałam nowych ludzi , ale nie przywiązwałam do nich wagi, gdyż oni tez wyjeżdżają w krótce, wiec szkoda nawet czasu na zawieranie nowych znajomości :)
Sam i kolezanka byli z Californi, Sam przyjechał sobie naprawić złamane serce, wiec zaliczał panienki .. , Następnie była kolezanka z Kanady, i dwie z Finlandi, pluc Xhunting - z Chin, ale ją znałam już od pierwszego przyjścia na zajęcia :D, i Ellen.

Po śpiewach w języku szwedzkim, udaliśmy sie do Maxwella, chyba najlepszy pub-club w Ox, mieliśmy świetną zabawę. Niestety kiedyś musiała nastac godzina powiedzenia sobie good - bay. Było ciężko, stałyśmy na srodku ulicy, i nie mogłyśmy przestac płakać. Ludzie sie oglądali, taksówki mijały, ale to było nasze ostatnie spotkanie  - nie zważałyśmy na nic.

W pubie poznałam Słowację - nie pamiętam jej imienia, strasznie sympatyczna mi się wydała, potem sie dowiedziałam że Sam juz ją odchaczył, hmm.. co za typ.  Anais miała ubaw, gdyż mając łzy w oczach zajadałam frytki z serem i majonezem, i momentalnie z tematu ze Ellen wyjeżdża, przechodziłam na temat Słowacji i tego że ona taka fajna, a tak sobie pozwoliła z takim idiotą..  hehe Szelman jak popiję to nawija trochę za dużo. Aleee Anais tylko sie śmiała - co mnie cieszyło :)








poniedziałek, 20 czerwca 2011

11.06.11

Uznałyśmy z Anais że trzeba korzystać z pieknej pogody, wiec udałyśmy się do Londynu na zwiedzanie - tego jeszcze nie robiłyśmy. My jak to my do Londynu jadą, a co sie w Londynie dziać ma , - nie wiedzą.
Otóż okazało sie zę były urodziny chyba męża królowej, tak mówiło mi jedno źródło, potem mówili ze coś ze zmiana straży, ale nie powiem dokładnie gdyż nie wiem.




Zajechałyśmy do Londyńskiej metropolii koło 11 am. , i spacerkiem doszłysmy do pałacu, z czego ludzi było od groma..

Po głębszym przemyśleniu uznałyśmy ze nie chce nam sie czekać aż coś sie wydarzy więc ruszyłyśmy w dalszą drogę. Przed wyjazdem do UK, powiedzialam sobie ze bede mieć zdjecie z prawdziwym bodygardem królowej, czyt. Czerwony mundurek i czarna czapa, i ot co, Szelmanowi szczęscie dopisało :)
Maszerował sobie pan po chodniku, niewinnie, taki bezbronny, wiec ja do Anais - " musze mieć z nim zdjecie jak nie dziś , to nigdy" i wioooo,
lęce,
pędzę,
MAM! :]
Facet był wyraźnie nie zadowolony ekhm.. ale mnie to osobiście .. no, w każdym razie zdjecie sie liczy AAaaaaa :D:D:D

Przez cały dzień taka zacieszona chodziłam







Zobaczyłyśmy też najważniejsze z ważniejszych :)


edit w najbliższym czasie -- teraz czas na diabła u prady ^^








piątek, 17 czerwca 2011

4.06.11.

Ostatni wspólny wypad do knajpy z Ellen
Ponieważ Ellen miała wkrótce wyjechać, a  wiedziałam ze jej ur się zbliżają postanowiłam jakoś uczcić i pożegnac ją godnie :)
Miejsce spotkania : Oxford, Carfax - standardowo
Przyjechałam wcześniej wiec miałam czas na zakup prezentu z okazji jej 20 ur. dostała apaszkę do wiązania na głowę, oraz mini torcik urodzinowy, i extra kartkę urodzinową - ale nie taką zwykłą. Otóż kartkę zaprojektowałam na stronie www, dodając na okładkę nasze wspólne zdjęcia ze wszystkich spotkań. Wyglądała genialnie! w środku naskrobałam chyba całą litanie, muszę przyznac ze bardzo się jej spodobała - popłakała mi się przy stole ( chodziło o zawartość kartki :) ) ech... do tego genialna pamiątka, bo nie zajmuje dużo miejsca i moze ją schowac w książce czy coś :)
Udałyśmy się do knajpki - pubu, i kupilyśmy burgery - ja z kurczakiem, Ellen z paluszkami rybnymi - dość tani pub, do tego popijałyśmy szwedzkie piwo - mniaaaam :)

Tego dnia wiedziałam ze bede za nią tesknić..









 

Polskie jadło ;D

OK, więc się trochę zapuściłam z postami - przepraszam jakże mocno :)

Jak w temacie, Anais przyjechała do mnie na noc, gdyz Hości wybyli do Londynu do dziadków.
Popołudnie rozpoczęłyśmy od zakupów i pizzy, a następnie zakupieniu produktów na nasz wieczór filmowy.
Anais upiekła crapes, czyli Francuskie naleśniki, które były na deser z lodami, nutellą, i bananami :)
Natomiast z mojej strony, gdyż strasznie chciało mi sie pierogów, kupiłam odmianę ruską i kapuścianą z grzybami. Francuzka polubiła ruskie - moje ulubione z grzybami nie były takie dobre, cóż, nie mozna mieć wszystkiego. Kupiłyśmy tez sobie po piwie, i jedno piwo specjalne do naleśników - piwo polskie , z genialną możliwościa wygrania lotu do PL :)
Po oglądnięciu seri filmów na dvd o północy w przerwie pomiędzy przedostatnim i ostatnim filmem poszłyśmy skakać na trampolinie :) bawiłyśmy się genialnie, do momentu gdy sie skapnęłam ze żółw nie został nakarmiony xD wyobraźcie sobie 2 dorosłe baby latające wzdłuż i wszerz po ogrodzie w piżamach o północy szukając żółwia, no ale udało się. :)
Rankiem dobre śniadanie, a następnie baaardzo leniwe popołudnie :D
Kocham takie dni :)