poniedziałek, 15 sierpnia 2011

człowiek

Irytujące jest to jak człowiek potrafi dopingować drugiego człowieka w dążeniu do celu, a za plecami oznajmiać innym osobom że i tak się mu nie uda.

...

Mam plan, i jeśli nadejdzie potrzeba zapoznam ich z nim w najbliższej przyszłości.
To nie jest tak, że się poddaję - nie, bo ciągle w siebie wierze,jednak oszukiwać się nie trzeba. I jeśli przyjdzie czas powiedzieć sobie pa, to tak też będzie. Nie żałuję mojej decyzji , była dobrą decyzją i uważam że dużo na tym skorzystałam. Przetrwałam tu dłużej niż niektórzy mi dawali, zaskoczyłam wszystkich tym że potrafiłam wyjechac i wytrwać w swoim.

Jestem z siebie dumna, i jak wrócę, choćby wcześniej, to i tak dalej będę.


sobota, 13 sierpnia 2011

06.07.2011 - ur Hosta

Dnia tego bylo przedstawienie w szkole średniego i urodziny Hosta. Z racji że czekałyśmy na Hosta zanim wróci z pracy, udaliśmy się na łódki, wcześniej padało - wiec było to dość niebezpieczne. Z racji tej iż kila osób na naszych oczach wylądowało w wodzie ( była to wycieczka z USA i chyba co poniektórzy przecenili swoje możliwości. Fajnie było słyszeć Amełykański akcent ;] )

Zdjęcie w szkole chłopców - czekaliśmy na przedstawienie :

                                                                    Zabawa taka ;P

Potem przyszedł czas na przedstawienie średniego - Hostka robiłą zdjęcie , gdyz siedziała bliżej niż ja i najmłodszy :)

Następnie udaliśmy się na łódki






Kolejnym przystankiem była kolacja w rybnej restauracji - która jest zdecydowanie nie na moją kieszeń.
Host dostał ode mnie wino jako prezent i do tej pory leży sobie ładnie w folii ozdobnej i dojrzewa. :)


26.06.2011 - bay Anais

Trochę , chyba się długo nie odzywałam- hmm chyba przez to ze nie chciałam, nie wiem, jakoś tak po wyjeździe Anais, i wszystkich wokoło, człowiekowi odechciewa się wszystkiego.


Dnia ostatniego,tj. niedziela,spędziłam całą z Anais, miałam wrócić do domu wcześniej żeby mogła się spakować, ale nie chciałyśmy się jeszcze żegnać, więc zostałam do wieczora.
Pogoda była piękna, więc skorzystałyśmy z okazji i po powrocie z Banbury, udałam się z Anais na zobaczenie posesji jej hostów. Już wcześniej miałam okazje widzieć ten gigantyczny dm, gdyż byłam zaproszona na kolacje pożegnalną, którą zorganizowali jej Hości. Matko w tak wielkim domu ( prawie jak mały zamek - wielkie pokoje, wysokie sufity, echo w korytarzach :) ) w życiu nie byłam i już zapewne nigdy więcej nie będe.

W każdym razie ich posesja jest ogromna nie przeliczę się jeśli powiem ze jest rozmiarów mojej małej wsi.
                       Na zdjeciu Anais i jej mieszkanie ( na piętrze) na dole mieszka również  kobieta                                                          pracująca dla jej hostów.
                                                     W drodzę do domu Hostów Anais
                                                       Brama oczywiście automat ;P
                                Dalej idąc prosto przez kilkaset metrów w końcu można ujrzeć dom




                                                       Mały - wielki domek
 I droga do małego - wielkiego domostwa. Obok głównego domu mieści się biuro gospodarzy i mały dom w którym mieszka najstarszy syn Hostów, dlaczego mieszka osobno - nie wiem, Anais nie chciała zdradzić tajemnicy. :)
Po obejrzeniu dosłownie kawałeczka ziemi należącej do jej Hostów, troszkę nam odbiło.









Po zbadaniu terytorium udałyśmy się z powrotem do mieszkania Anais i tam zjadłyśmy pyszne lody karmelowe Mmmmmmm, i następnie nadszedł czas pożegnania. Anais dostała ode mnie kartkę z życzeniami po PL,i angielskimi oczywiście, o  mało mi się nie popłakała, z resztą mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. Wciąż jesteśmy w kontakcie - co cieszy. :)