Długo mnie tu nie było, i dużo się pozmieniało.
Au Pair za mną, pierwsze kroki w Krk za mną - teraz może być tylko lepiej :)
W listopadzie byłam odwiedzić moją znajomą - Nancy - którą poznałam w UK. Wylądowałam w Paryżu. Był to szybki, pięciodniowy wypad na spóźniony, zasłużony urlop. Nie wiele myśląc kupiłam bilety , które swoją drogą były tanie jak barszcz - 160zł zapłaciłam za bilety w obie strony, także jak dla mnie bomba :)
Jak było? - zimno było i to bardzo zimno.
Pojechałyśmy dnia 19.11 z rana szalonym busem z Krk, który w niecałą godzinę był na lotnisku w Katowicach. Kierowca jechał jak szalony i nasze bagaże - które swoją droga składały się tylko z małych plecaczków 30x20cm. - cały czas przemieszczały się pod siedzeniami. W końcu uznałyśmy że skoro chcą, to niech sobie "latają" po całym wozie. Zastanawiacie się pewnie jak udało mi się spakować w jeden mały plecak na 5 dni - odpowiem tak : nie było łatwo, motywacją była cena biletu ( która wynosiła 80zł, a dwu krotność tego jeśli wybrałybyśmy podróż z bagażem do 30kg)
Zdecydowałam że ten wyjazd będzie wyjazdem o obniżonym koszcie. I tak oto wybrałam opcje noclegową - couchsurfing. Dużo słyszałam o tego typu sposobie podróżowania i postanowiłam sama to wypróbować.
Znalazłam ofertę dwóch dziewczyn i oto już miałyśmy koszty wyjazdu obniżone o nocleg.
Po wylądowaniu w Francji czułam się bosko, tak dawno nie leciałam samolotem, nie byłam w innym kraju, że w środku aż wołało do mnie o zmianę otoczenia. Z lotniska kupiłyśmy bilety na autokar, który przez 1h wiózł nas do modowego guru - PARYŻA. Miałam zaciesz jak dziecko w święta. Z nosem przylepionym do szyby oglądałam Francuskie domki i uliczki.
Niestety mój telefon nie chciał ze mną współpracować, więc przez te 5 dni byłam odcięta od rodziny, jak i nie miałam jak dac znać naszym Hostkom o tym że już dotarłyśmy do Paryża i wieczorem nawiedzimy pierwszą z nich. Miałam lekkiego stresa, ale na szczęście tel. koleżanki działał - i tym samym mogłysmy się porozumieć z resztą świata i obwieść nowinę iż nikt nas nie porwał na ładne oczy :)
Pierwsze godziny spędziłyśmy na spacerze do wierzy Eiffla, następnie było coś na ząb, i poszukiwania adresu naszej pierwszej Hostki. Już pierwszego dnia ogarnęłam jak działa metro :D Byłam jak GPS, cieszyło mnie chodzenie z mapą oraz szukanie poprawnej i najszybszej drogi do celu.
Nasza Hostka okazała się przemiłą 25 letnią dziewczyną, która duuuuużo mówiła z tym słodkim akcentem francuskim. Zostawiła nam klucz do mieszkania i pozwalała wracać o której chcemy. To było moje pierwsze zetknięcie z couchem więc byłam w lekkim szoku jak bardzo zaufała nam Od.
Kolejne dni spędziłyśmy na błądzeniu po uliczkach Paryża, marznąc w deszczu i zajadając pyszne jedzenie.
Na 3 dzień miałysmy zaplanowaną wycieczkę do Wersalu, i tym samym - na gapę w jedną stronę ( nie wiem jak to zrobiłyśmy :P ) objechałyśmy i zwiedziłyśmy piękny pałac.
U Od. Byłyśmy przez 3 noce, ostatniego wieczoru zrobiła nam tradycyjne naleśniki Francuskie wraz z winem, i tym samym nasze rozmowy toczyły się do późnych godzin nocnych. Od obiecała że nas odwiedzi i tym samym kilka dni wstecz otrzymałam od niej wiadomość ze zamierza odwiedzić PL i nas ;)
Czwartego dnia miałyśmy spotkać się z Nancy, przez brak mojego telefonu musiałyśmy liczyć na szczęście w znalezieniu siebię - gdyz nie miałam jej numeru tel. Cudem odnalazłyśmy się pod wierzą, zmarznięte, szczęśliwe, nie mogłyśmy się nacieszyć swoim towarzystwem. Tak bardzo się stęskniłam.
Ostatnią noc w Francji spędziłyśmy u Any. Dziewczyna mieszkała w kamienicy, która była wyjątkowo posh. Jak to określiła moja Nancy : " Dziewczęta to prawdopodobnie pierwszy jak i ostatni raz kiedy to jesteście w takim miejscu. " Po wejściu do kamienicy, naszym oczom ukazał się hol z marmuru, na którego środku był posąg z mosiądzu. Na górę prowadziły kręte schody, echo jak w muzeum. Nie mogłyśmy wyjść z podziwu jakie mamy szczęście. Ana zbiegła z schodów i okazało się ze mieszka na strychu. Z rozmowy wyszło iż jej babcia ma na własność mieszkanie pod nią i jest to (ponad 200 m2) jej własność. Nasze oczy były jak pięciu-złotówki.
Wieczorem udałyśmy się na kolacje w stylu Paryskim i tym samym 70 euro nie moje :P
Paryż noca jest przepiękny, oczywiście mogę sobie tylko wyobrazić ilu turystów było by na tych cudownych wąskich uliczkach podczas sezonu, bądź też jak by tylko pogoda była lepsza. Nie lubię tłocznych miejsc. Dlatego mimo złej pogody, bardzo cieszyłam się każdą sekundą spędzoną w tym mieście.
Rano udałyśmy się na nasze prawdziwe śniadanie paryskie, a następnie udałyśmy się na autobus powrotny na lotnisko. Czas pożegnania - odjazd z pięknego miejsca zawsze jest najgorszy, ale już teraz wiem że jeszcze tam wrócę, i będę delektować się każdą cząstką Paryskiego życia.
Zapomniałam o najważniejszym - wyszłyśmy na 2 kondygnacje wieży o własnych nogach! :D
Za niedługo wrzucę filmik z całego wyjazdu, mam nadzieje że się Wam spodoba ;)
J.
Au Pair za mną, pierwsze kroki w Krk za mną - teraz może być tylko lepiej :)
W listopadzie byłam odwiedzić moją znajomą - Nancy - którą poznałam w UK. Wylądowałam w Paryżu. Był to szybki, pięciodniowy wypad na spóźniony, zasłużony urlop. Nie wiele myśląc kupiłam bilety , które swoją drogą były tanie jak barszcz - 160zł zapłaciłam za bilety w obie strony, także jak dla mnie bomba :)
Jak było? - zimno było i to bardzo zimno.
Pojechałyśmy dnia 19.11 z rana szalonym busem z Krk, który w niecałą godzinę był na lotnisku w Katowicach. Kierowca jechał jak szalony i nasze bagaże - które swoją droga składały się tylko z małych plecaczków 30x20cm. - cały czas przemieszczały się pod siedzeniami. W końcu uznałyśmy że skoro chcą, to niech sobie "latają" po całym wozie. Zastanawiacie się pewnie jak udało mi się spakować w jeden mały plecak na 5 dni - odpowiem tak : nie było łatwo, motywacją była cena biletu ( która wynosiła 80zł, a dwu krotność tego jeśli wybrałybyśmy podróż z bagażem do 30kg)
Zdecydowałam że ten wyjazd będzie wyjazdem o obniżonym koszcie. I tak oto wybrałam opcje noclegową - couchsurfing. Dużo słyszałam o tego typu sposobie podróżowania i postanowiłam sama to wypróbować.
Znalazłam ofertę dwóch dziewczyn i oto już miałyśmy koszty wyjazdu obniżone o nocleg.
Po wylądowaniu w Francji czułam się bosko, tak dawno nie leciałam samolotem, nie byłam w innym kraju, że w środku aż wołało do mnie o zmianę otoczenia. Z lotniska kupiłyśmy bilety na autokar, który przez 1h wiózł nas do modowego guru - PARYŻA. Miałam zaciesz jak dziecko w święta. Z nosem przylepionym do szyby oglądałam Francuskie domki i uliczki.
Niestety mój telefon nie chciał ze mną współpracować, więc przez te 5 dni byłam odcięta od rodziny, jak i nie miałam jak dac znać naszym Hostkom o tym że już dotarłyśmy do Paryża i wieczorem nawiedzimy pierwszą z nich. Miałam lekkiego stresa, ale na szczęście tel. koleżanki działał - i tym samym mogłysmy się porozumieć z resztą świata i obwieść nowinę iż nikt nas nie porwał na ładne oczy :)
Pierwsze godziny spędziłyśmy na spacerze do wierzy Eiffla, następnie było coś na ząb, i poszukiwania adresu naszej pierwszej Hostki. Już pierwszego dnia ogarnęłam jak działa metro :D Byłam jak GPS, cieszyło mnie chodzenie z mapą oraz szukanie poprawnej i najszybszej drogi do celu.
Nasza Hostka okazała się przemiłą 25 letnią dziewczyną, która duuuuużo mówiła z tym słodkim akcentem francuskim. Zostawiła nam klucz do mieszkania i pozwalała wracać o której chcemy. To było moje pierwsze zetknięcie z couchem więc byłam w lekkim szoku jak bardzo zaufała nam Od.
Kolejne dni spędziłyśmy na błądzeniu po uliczkach Paryża, marznąc w deszczu i zajadając pyszne jedzenie.
Na 3 dzień miałysmy zaplanowaną wycieczkę do Wersalu, i tym samym - na gapę w jedną stronę ( nie wiem jak to zrobiłyśmy :P ) objechałyśmy i zwiedziłyśmy piękny pałac.
U Od. Byłyśmy przez 3 noce, ostatniego wieczoru zrobiła nam tradycyjne naleśniki Francuskie wraz z winem, i tym samym nasze rozmowy toczyły się do późnych godzin nocnych. Od obiecała że nas odwiedzi i tym samym kilka dni wstecz otrzymałam od niej wiadomość ze zamierza odwiedzić PL i nas ;)
Tutaj wraz z Od ( w środku )
Czwartego dnia miałyśmy spotkać się z Nancy, przez brak mojego telefonu musiałyśmy liczyć na szczęście w znalezieniu siebię - gdyz nie miałam jej numeru tel. Cudem odnalazłyśmy się pod wierzą, zmarznięte, szczęśliwe, nie mogłyśmy się nacieszyć swoim towarzystwem. Tak bardzo się stęskniłam.
Z Nancy
Ostatnią noc w Francji spędziłyśmy u Any. Dziewczyna mieszkała w kamienicy, która była wyjątkowo posh. Jak to określiła moja Nancy : " Dziewczęta to prawdopodobnie pierwszy jak i ostatni raz kiedy to jesteście w takim miejscu. " Po wejściu do kamienicy, naszym oczom ukazał się hol z marmuru, na którego środku był posąg z mosiądzu. Na górę prowadziły kręte schody, echo jak w muzeum. Nie mogłyśmy wyjść z podziwu jakie mamy szczęście. Ana zbiegła z schodów i okazało się ze mieszka na strychu. Z rozmowy wyszło iż jej babcia ma na własność mieszkanie pod nią i jest to (ponad 200 m2) jej własność. Nasze oczy były jak pięciu-złotówki.
Wieczorem udałyśmy się na kolacje w stylu Paryskim i tym samym 70 euro nie moje :P
Paryż noca jest przepiękny, oczywiście mogę sobie tylko wyobrazić ilu turystów było by na tych cudownych wąskich uliczkach podczas sezonu, bądź też jak by tylko pogoda była lepsza. Nie lubię tłocznych miejsc. Dlatego mimo złej pogody, bardzo cieszyłam się każdą sekundą spędzoną w tym mieście.
Rano udałyśmy się na nasze prawdziwe śniadanie paryskie, a następnie udałyśmy się na autobus powrotny na lotnisko. Czas pożegnania - odjazd z pięknego miejsca zawsze jest najgorszy, ale już teraz wiem że jeszcze tam wrócę, i będę delektować się każdą cząstką Paryskiego życia.
Za niedługo wrzucę filmik z całego wyjazdu, mam nadzieje że się Wam spodoba ;)
J.