środa, 13 października 2010

kurs angielskiego

Tak od wtorku  uczęszczam na kurs angielskiego do Oxfordu, mam 6 h tyg. 3 razy w tyg. jest spoko, hosci pomagaja mi ze spłatą opłaty za szkołę, prawdopodobnie po miesiacu przeniose sie do Banbury - szkoła jest tańsza :) gdy zapytałam kierowcy ile kosztuje bilet miesięczny myślałam że padne... 65 funtów per month... o.O w sumie to dzis sobie tak myśle że jak nie znade dodatkowej pracy to bedzie ze mną krucho, aleeee już mam oferte baby sittingu w tyg wiec jest dobrze ;] naczy mam nadzieje ze będzie :) a i co lepsze dojeżdżam autobusem przez bitą godzinę jade po okolicznych wsiach :P co lepsze nie zawsze mam autobus do wsi, więc wysiadam przy drodze głównej i zapitalam na nogach przez 20 minut :P hehe ale jest w pożadku :P

Szkoła bardzo fajna w grupie mam bardzo  mało osób wczoraj było całe 5 a dzis 3 :P ale to dobrze bo kobita ma dla każdego czas zeby wytłumaczyć co i jak :) ludzie sa bardzo mili i sympatyczni zapoznałam kilka dziewczyn mam nadzieje ze uda nam sie kiedyś spotkać :) ( Ellen - Szwecja, Ruti - okolice australii, Ting - Chiny) oprócz nich jeszcze Tomasz ( Węgry) i jakaś kobieta z Chin :P nie ważne , dziś zostałam pochwalona przez "nauczycielke" że szybko sie uczę ( bardzo mi było miłoo to słyszeć ) oczwiście jak na razie nie stać mnie na torebkę i zeszyt więc nosze stary mój zeszyt ze szkoły który miał być jako pomoc , a teraz służy mi wyjątkowo dobrze, w ręce , tiaa.

Teraz coś śmiesznego , w końcu ja to ja, więc nigdy łatwo być nie może, zawsze musi być jakies ale, więc miałm małe problemy z autobusami. Jak już pisałam nie zawsze mam autobus do mej wsi, i teraz tak : 1 dzień - wsiadam , gość sie mnie pyta czy w jedną str czy w obie, w tedy jeszcze nie łapałam o co kaman, ale po dłuższej akcji tłumaczenia mi  już wiedziałam, no i lajt zapłaciłam uwaga 5 funtów z czego myślałam ze wyniesie mnie 2, 3 max. następnie powrót był zagadką, gdyżnie wiedziałam na jaki mam sie przystanek udać, alee spokojnie Ruti mi pomogła wiec był lajt. Wsiadłam. i znów akcja kobieta mi mówi ze nie jedzie na ten przystanek co jej powiedziałam ( napisałam sobie na rece zeby nie zapomnieć) UWAGA - pomyliłam sie , i po dłuższej akcji tłumaczenia mi , już wiedziałam wszystko. Tak wyglądało moje pierwsze spotkanie z angielskimi autousami :) dziś było podejście nr 2. i to ci niespodzianka znów coś było nie tak, oprócz tego ze zapitalałam na nogach do głównej ulicy, to jeszcze wsiadając koleś mi zaczął nawijac ze nie ma reszty... to sobie myśle - extra, no nic dał mi długaśny bilet i powiedział ze mam zanieść go do innego kierowcy i ten wyda mi reszta juz w Oxfordzie, dobrze ze był koleś normalny i miał cierpliwość mi to wszystko tłumaczyć :P ( swoją droga głupota mógłby mi wydac reszte jak bym wysiadała, noo ale ) no i dobra ide do innego autobusu, koleś nie chce mi otworzyć drzwi, to mu macham z bananem na twarzy, otwiera i znów zonk mówi mi ze to nie u niego, dobra lece na drugą strone ulicy , wsiadam i znów zonk, facet dopiero zaczyna kurs... odczekałam 10 minut, wsiadam, i JEST odzyskałam moje 15 funtów :D No także moje pierwsze wrażenia z jazdy autobusami mam mieszane, ale teraz moze być tylko lepiej :D

Co dalej, POST OFFICE, chciałam dzis wysłać list i co? i nie umiałam!! oprócz tego że szukałam jej przez pół h bo nikt nie wiedział gdzie jest to jak weszłam myslałam że padne... nie mogłam podejśc do okienka dac list i dać kase. Pod ściana były ustawione maszyny,którymi trzeba było umiec sie posłużyć... ekhm noi nie umiałam.. podglądałam pewną chiinkę co ijak, ale niestety nie załapałam, i po dłuższej chwili uznałam ze za wysokie progi jak na mój intelekt :D  i poszłam coś zjeść - pyszne ciacho z czekoladą mmmmmmmmmmniam :) następnie spacer do szkoły dzieci a w domu kolacja : frytki z rybą :D tym akcentem zakończyłam dzisiejszy dzień :)

Troche długa notka aleee nazbierało mi się przez te dni :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz