wtorek, 22 marca 2011

Najlepszy dzień

Kino zaliczone, film , jak film, ważne ze sie ośmiałam zajadając pyszny popcorn o smaku Toffi, i zapomniałam o tych 4 cudownych i jakże relaksujących dniach ( tak, tak, Aga , toffi, na opakowaniu pisze toffi :P wiec Toffi). No ale wracając do niedzieli, przed wyjściem na upragnioną przerwę od dzieci, miałam małą akcje z nimi z roli głównej. Mianowicie, Host poprosił mnie żebym wzięła dzieci i psa na spacer, bo on miał "spotkanie" - nie wnikam, w każdym razie, wzięłam dzieci i szczęśliwą Cassie na spacer i cóż wyniknął nie lada problem. Najmłodszy zaczął puszczać fochy i skubany szedł jakby nie mógł. Strasza dwójka szła czym prędzej gdyż chcieli na plac zabaw, a i pies nie zostawał dłużny i ciągnął za chłopcami. A ja rozdarta, nic to,  jakoś dotarłam z najmłodszym do placu, lecz temu nagle sie odwidziało i mi oświadcza że on chce do domu. No myślałam ze wystrzelę siebie w kosmos. Zaczął mi iść samodzielnie w stronę ulicy, na nic zdały sie : spokojne nawoływanie, po okrzyk : STÓJ!, kiedy ten szczęśliwy maszerował mi do domu, starsza dwójka szczęśliwa zaczęła skakać mi z huśtawki, jak tłumaczyli chcieli sprawdzić jak to jest, gdy sie lata w powietrzu - faaaajnie tylko jak by jedno z drugim sobie noge czy ręke złamało to by było... jak na złość jakaś baba mi przywędrowała i dała mi do zrozumienia że chyba sobie nie radzę.. *&%*^%^$, tiaa, ciekawe co ona by zrobiła gdyby najmłodsze z fochiem jej szło w swoją strone a pozostała dwójka, miała ubaw skacząc z huśtawki podczas huśtania ( nie wiem czy macie ten obraz przed oczami , który staram sie Wam opisać ) w każdym razie, po entym nawoływaniu starszych w końcu ruszyłam do domu, ale najmłodszy nadal robił fochy i stanął mi na środku ulicy, bo on chce kamień, szczerze w tym momencie miałam ochotę mu coś zrobić! Jeszcze w życiu mnie tak z równowagi nie wyprowadził jak tego dnia. Po powrocie do domu okazało się że kochana Cassie ze stresu nie załatwiła potrzeb fizjologicznych i zrobiła to kulturalnie na dywanie w jadalni - cudowna psina.
Wielka radość zagościła w mojej głowie gdy zobaczyłam samochód Anais.. byłyśmy w kinie, potem na spaghetti, a następnie okazało się ze dostałyśmy mandat :D hahaha nasze miejsce parkingowe okazało sie błędnym miejscem , no cóż.. do tego zablokowałam sobie kartę kredytową i tym oto miłym akcentem zakończę mój jakże ekscytujący i pełen pozytywnych wrażeń wpis :)

9 komentarzy:

  1. taa;o toffi? ciekawe czy smakuje tak samo jak karmel;p
    co do skakania z hustawek, to my to caly czas z chlopakami robilismy i zyjemy;d tyle ze my mielismy piasek wokol hustawek, nie wiem jak tam u ciebie jest;p
    podziwiam za opanowanie xD z tym malym potworkiem..
    ale i tak najbardziej PIES sie zestresowal xD

    OdpowiedzUsuń
  2. rzeczywiście, dzień pełen wrażeń;D oby akich jak najmniej:)
    a tego psa to mi aż szkoda, biedna wrażliwa psina ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam pytanie do ciebie:)
    Przeczytałam całego jak dotąd Twojego bloga, ale nadal nie wiem gdziee jesteś?
    Ile masz do Banbury(Bede tam od 16 maja):)

    OdpowiedzUsuń
  4. A Ty nie byłaś w Stanach Dżoanna? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam strasznie wyjechać ,a le nikt mnie nie chciał.. :( Więc zdecydowałam sie na UK, ale nie żałuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie też pewnie nie będą chcieć... ;) Ale to fajnie jak nie żałujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście że Cię zechcą, ja to raczej myślę że agencja mnie nie chciała wysłać , bo nic na mnie nie zarobili :P, ale oficjalnie nikt mnie nie chciał :P i dobrze, tu mi dobrze jak na razie :D A za Ciebie trzymam kciuki!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. hehe dzięki :D ale jak nie zarobili? sorry ze tak pytam o wszystko ale jestem tym wszystkim taka zaaferowana :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo ja jechałam z agencji, ale za darmo, bo była taka promocja ze jedna osoba ze szkoły może jechac za darmo, zgłosiły sie jeszcze 5 os, ale wymiękły wiec zostałam ja :P haha no i nic nie zapłaciłam, i na mnie nie zarobili nic a nic :P

    OdpowiedzUsuń