środa, 6 lipca 2011

Kirdlington

Rankiem poimprezowym , po zjedzeniu przepysznej owsianki made by Anais ( zamiast mleka używa mleka skondensowanego Mniaaaaaaaaaaam! ) udałyśmy się na ciacho i coś zimnego do klimatycznego miejsca w jej miejscowości.
Owa kawiarenka jest ukryta w lesie, zaraz przy kanale, ale w dalekiej odległości od cywilizowanych domostw.
Para która to prowadzi mieszka na łodzi, jak wiele ludzi z resztą w tych okolicach.
Kawiarenka jest otwarta tylko w niedziele i w określonych godz. od 12 - 17 .
Na samym wejściu już można zauważyć że miejsce niesamowite :




Zaraz po wejściu na posesję można zobaczyć stoliki i różne "rupiecie". Najpiękniejsze jest to - ze mimo iż nic do siebie nie pasuje, i pochodzi z różnych okolic Oxfordshire, razem tworzy genialne połączenie.Można tam znaleźć stare zabawki, ławki, huśtawki, stoły i krzesła, oraz piękną zastawę, które również była zbierana od różnych ludzi. Tak że stylowa "rupieciarnia" , ale moja ulubiona!
Na zdjęciu przejście do "domu" gospodarzy. Nie wiem czy potrafiłabym mieszkać na łodzi - chyba nie.









Miejsce bardzo klimatyczne , i ciche. Placki i wszelkiego rodzaju cupcakes, czy też sałatki w porze lunchu są domowej roboty :) tak jak i składniki gdyż para, ma trochę pola i swoich upraw.
Ciasta są przepyszne, po prostu MNIAM.  Wraz z Anais zainwestowałyśmy w czekoladowe i cytrynowe.












Tego dnia było wyjątkowo upalnie ponad 30 stopni, coś pieknego :) A ja biedna nie miałam krótkich spodenek na przebranie po sobocie i prażyłam się w jeginsach..;/
Na odchodne strzeliłyśmy sobie zdjęcie przy starym garbusie, z czego potem jak sie okazało garbus był na chodzie i minął nas w drodze do samochodu, z dwoma mężczyznami siedzącymi w środku.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Impreza na pożegnanie..

25.06.
Po łodziach, wróciłyśmy do domu, pojechałyśmy z Anais na zakupy, bo o 20 mieli przyjechać Radek i Ana.
Przygotowane z prowiantem przywitałyśmy gości ;)
Radek przywiózł wino Czeskie, żadna rewelacja xD no ale, w  ogóle przez jakiś czas myślałam że jest nawet fajny, ale z czasem muszę przyznać ze chłopak jest strasznie głuuuuupi.
O tym za chwilę.
I tak siedzieliśmy i jedliśmy i piliśmy.







Koło 23 wybrałyśmy sie do Oxfordu, Wspomniałam już ze Ana i Radek byli samochodami i nie mieli zostać na noc?więc.
Radek w pewnym momencie dostał takiej bańki że postanowił wysiąść z samochodu na światłach i załatwić swoje sprawy.. yyy.. no dobra , kolejnym jego występkiem było wydzieranie się do wszystkich kobiet na ulicy i zapraszanie ich na imprezę z nami -,-  , no dobra - myślę, chłopak się cieszy ze jedzie na imprezę, ma fajnie, przejdzie mu, yyy - nie przeszło.

Wiedziałam ze na pewno będzie śmiesznie tańczył, jednak nie wiedziałam że aż tak źle.. pamiętacie psa z piosenki In the jungle? - jak nie na dole przypomnienie :
Gość tańczył dokładnie jak ten pies.. na początku było to nawet śmieszne, ale gdy do repertuary dołączyły jakieś wykopy jego długimi nogami to już miałam dość, w szczególności ze nie zwracał uwagi na to ze ktoś może koło niego stać ,jak np. JA, w pewnym momencie poczułam na twarzy - na szczęście - tylko powiew wiatru z jego kopnięcia, ale nie mało brakowało a dostałabym butem. Tak to ja się jeszcze w życiu nie wstydziłam. Wszyscy w klubie się na naszą grupkę gapili, i śmiali z Pana króla disco.. w szczególności pokochał tą ostatnią figurę taneczna którą wykonuje pies. Może się to wydawać śmieszne jak się czyta, ale uwierzcie mi nie było do śmiechu.  Na koniec co już kompletnie mnie zirytowało był jego stosunek do innych kobiet, chyba wszystkie kobiety w klubie wyklepał po tyłku o.O, z czego ja jeszcze nie widziałam żeby jakikolwiek Anglik robił coś takiego. Więc zrobił kolejny krok by się upokorzyć w oczach innych.

Ach aż się zbulwersowałam jak sobie przypomniałam. W każdym razie powiedziałam sobie - nigdy więcej.

Ogólnie z Anais się wybawiłyśmy, co było dobre, było dużo reggetonu, więc trochę uda nas bolały na kolejny dzień, ale było warto.
Nie mogłam uwierzyć ze za 5 dni jej już tu ze mną nie będzie i ze to moja ostatnia noc poza Hostów domem, bo moja ostatnia najlepsza znajoma mi wyjeżdża. . . ;(

sobota, 2 lipca 2011

Pożegnalna niespodzianka (25.06.)

To był ostatni weekend Anais przed wyjazdem. Postanowiłam że trzeba coś zorganizować żeby troche sie jej tęskniło. Niewiele myśląc zadzwoniłam do Marty i oznajmiłam ze jedziemy w sobote na łódki.
Odebrałyśmy Anais z jej mieszkania, i wyjechałyśmy w podróż, zakupiłyśmy prowiant na kanapki i ja biedna siedząc z tyłu urządziłam kuchnie samochodową :D Przed Oxfordem zawiązałyśmy Anais oczy zeby nie wiedziała gdzie dokładnie jedziemy.
Na miejscu wysiadłyśmy z samochodu i zaczęłyśmy marsz do przystani.

Dziwne - ludzie oglądali sie za nami z uśmiechem na twarzy i znakiem zapytania - co jest grane?
Czy Anais wyglądała dziwnie z zawiązanymi oczami? hmmm - Tak :)

Dotarłyśmy na miejsce. Potrzebowałam pomocy przy odebraniu wioseł, siedzeń i kija do odpychaniai sterowania, więc Usadowiłyśmy Anais na schodach i poszłysmy z Martą po zawartość łódki.
Jak wróciłyśmy wokół Anais była grupka osób i zapewniali że wszystko będzie dobrze - biedna wyglądała na przestraszoną. :D haha
Podeszła do mnie starsza kobieta i się zapytała czy dziewczyna wie gdzie jest , na co ja dumnie odpowiedziałam ze nie ma zielonego pojęcia. Kobieta była pełna podziwu i pogratulowała pomysłu :)
Kiedy wszystko było gotowe, a ludzie czekali z niecierpliwością co sie dalej stanie, wzięłam Anais za ręke i kazała zrobić krok w dół, gdy stanęła na łódce, rozwiązałam jej oczy, a ludzie zaczęli bić brawo ^^ - kocham Anglików za ich pozytywne nastawienie :)

Szczęśliwe odcumowałyśmy łódkę, i głupie myślałyśmy ze to będzie takie proste - cóż - na początku nie było . płynęłyśmy prosto na drugi brzeg, mimo wiosłowania i odpychania xD




Na szczęście wyszedł pewien zakolczykowany pan i nas poduczył co i jak, Marta się kształciła, a ja pozowałam do zdjęć
Po naukach, ruszyłyśmy, miałysmy genialny ubaw, potrącałysmy inne łódki i inne łódki potrącały nas :D haha, w ogóle to można bardzo śmiesznych ludzi zobaczyć.
Pod moją komendą, omal nie rozpaprałam kaczuszki - skubana, chyba chciała popełnić samobójstwo ;]













Następnie był posiłek i powrót do domu by się przygotować na imprezę pożegnalną... :(