Trochę , chyba się długo nie odzywałam- hmm chyba przez to ze nie chciałam, nie wiem, jakoś tak po wyjeździe Anais, i wszystkich wokoło, człowiekowi odechciewa się wszystkiego.
Dnia ostatniego,tj. niedziela,spędziłam całą z Anais, miałam wrócić do domu wcześniej żeby mogła się spakować, ale nie chciałyśmy się jeszcze żegnać, więc zostałam do wieczora.
Pogoda była piękna, więc skorzystałyśmy z okazji i po powrocie z Banbury, udałam się z Anais na zobaczenie posesji jej hostów. Już wcześniej miałam okazje widzieć ten gigantyczny dm, gdyż byłam zaproszona na kolacje pożegnalną, którą zorganizowali jej Hości. Matko w tak wielkim domu ( prawie jak mały zamek - wielkie pokoje, wysokie sufity, echo w korytarzach :) ) w życiu nie byłam i już zapewne nigdy więcej nie będe.
W każdym razie ich posesja jest ogromna nie przeliczę się jeśli powiem ze jest rozmiarów mojej małej wsi.
Na zdjeciu Anais i jej mieszkanie ( na piętrze) na dole mieszka również kobieta pracująca dla jej hostów.
W drodzę do domu Hostów Anais
Brama oczywiście automat ;P
Dalej idąc prosto przez kilkaset metrów w końcu można ujrzeć dom
Mały - wielki domek
I droga do małego - wielkiego domostwa. Obok głównego domu mieści się biuro gospodarzy i mały dom w którym mieszka najstarszy syn Hostów, dlaczego mieszka osobno - nie wiem, Anais nie chciała zdradzić tajemnicy. :)
Po obejrzeniu dosłownie kawałeczka ziemi należącej do jej Hostów, troszkę nam odbiło.
Po zbadaniu terytorium udałyśmy się z powrotem do mieszkania Anais i tam zjadłyśmy pyszne lody karmelowe Mmmmmmm, i następnie nadszedł czas pożegnania. Anais dostała ode mnie kartkę z życzeniami po PL,i angielskimi oczywiście, o mało mi się nie popłakała, z resztą mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. Wciąż jesteśmy w kontakcie - co cieszy. :)
Dnia ostatniego,tj. niedziela,spędziłam całą z Anais, miałam wrócić do domu wcześniej żeby mogła się spakować, ale nie chciałyśmy się jeszcze żegnać, więc zostałam do wieczora.
Pogoda była piękna, więc skorzystałyśmy z okazji i po powrocie z Banbury, udałam się z Anais na zobaczenie posesji jej hostów. Już wcześniej miałam okazje widzieć ten gigantyczny dm, gdyż byłam zaproszona na kolacje pożegnalną, którą zorganizowali jej Hości. Matko w tak wielkim domu ( prawie jak mały zamek - wielkie pokoje, wysokie sufity, echo w korytarzach :) ) w życiu nie byłam i już zapewne nigdy więcej nie będe.
W każdym razie ich posesja jest ogromna nie przeliczę się jeśli powiem ze jest rozmiarów mojej małej wsi.
Na zdjeciu Anais i jej mieszkanie ( na piętrze) na dole mieszka również kobieta pracująca dla jej hostów.
W drodzę do domu Hostów Anais
Brama oczywiście automat ;P
Dalej idąc prosto przez kilkaset metrów w końcu można ujrzeć dom
Mały - wielki domek
I droga do małego - wielkiego domostwa. Obok głównego domu mieści się biuro gospodarzy i mały dom w którym mieszka najstarszy syn Hostów, dlaczego mieszka osobno - nie wiem, Anais nie chciała zdradzić tajemnicy. :)
Po obejrzeniu dosłownie kawałeczka ziemi należącej do jej Hostów, troszkę nam odbiło.
Po zbadaniu terytorium udałyśmy się z powrotem do mieszkania Anais i tam zjadłyśmy pyszne lody karmelowe Mmmmmmm, i następnie nadszedł czas pożegnania. Anais dostała ode mnie kartkę z życzeniami po PL,i angielskimi oczywiście, o mało mi się nie popłakała, z resztą mam nadzieję że się jeszcze spotkamy. Wciąż jesteśmy w kontakcie - co cieszy. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz